Przez lata gromadziłem notatki na marginesach książek, zakreślałem ważne fragmenty, rysowałem dziwne symbole zrozumiałe tylko dla mnie. Problem pojawił się, gdy musiałem przeprowadzić się do mniejszego mieszkania i pozbyć się sporej części biblioteczki. Zanim oddałem książki, chciałem jakoś zachować te wszystkie notatki i zaznaczenia. Profesjonalne skanery były za drogie, a ksero nie wchodziło w grę ze względu na ilość materiału. Szukając rozwiązania, trafiłem na forum, gdzie ktoś wspomniał o aplikacji Cazeus do skanowania dokumentów. Postanowiłem sprawdzić, czy mój zwykły smartfon może zamienić się w porządny skaner książek. Po kilku miesiącach eksperymentów i testowania różnych aplikacji, technik oraz akcesoriów, opracowałem system, który pozwala mi skanować całe książki z jakością niemal profesjonalną. W tym artykule podzielę się swoimi odkryciami i trickami, które sprawią, że twój telefon stanie się przenośnym skanerem książek.
Wybór odpowiedniej aplikacji do skanowania
Na rynku istnieje sporo aplikacji do skanowania dokumentów, ale nie wszystkie nadają się do książek. Po przetestowaniu chyba z dziesięciu różnych opcji, wybrałem trzy, które faktycznie się sprawdzają.
Microsoft Office Lens to mój podstawowy wybór dla prostszych zadań. Aplikacja jest darmowa, ma intuicyjny interfejs i automatycznie wykrywa krawędzie strony. Doskonale radzi sobie z prostowaniem perspektywy, gdy fotografujemy książkę pod kątem. Minusem jest ograniczona kontrola nad zaawansowanymi parametrami skanowania.
Adobe Scan oferuje lepszą jakość obrazu i rozpoznawania tekstu (OCR), ale ma ograniczenia w darmowej wersji. Płatna subskrypcja Adobe otwiera więcej możliwości, ale dla większości osób będzie to przesada. Warto wypróbować, jeśli zależy nam na idealnym rozpoznawaniu tekstu.
Przygotowanie stanowiska do skanowania
Tu nie ma co czarować - jakość skanów zależy głównie od przygotowania. Na początku próbowałem robić zdjęcia "z ręki", ale szybko się przekonałem, że to droga donikąd. Strony były przekrzywione, oświetlenie nierówne, a tekst rozmazany.
Skonstruowałem więc proste stanowisko ze statywem do telefonu (kosztował mnie 30 zł) i dwoma lampkami biurowymi jako oświetleniem. Statyw ustawiłem tak, aby telefon "patrzył" w dół, na płaską powierzchnię, gdzie kładłem książkę. Dwie lampki po bokach eliminowały cienie, zwłaszcza ten problematyczny przy grzbiecie książki.

Dla ambitniejszych polecam konstrukcję w kształcie litery V z dwóch przezroczystych płyt pleksi (koszt około 50-100 zł za odpowiedni kawałek). Książkę kładzie się otwartą, stronicami w dół na krawędzi V, a telefon robi zdjęcia przez pleksi. Dzięki temu strony są płaskie, co znacznie poprawia jakość skanów. Jest to metoda inspirowana profesjonalnymi skanerami książek za tysiące złotych.
Najlepsze ustawienia aparatu dla czytelnych skanów
Nawet najlepsza aplikacja nie pomoże, jeśli zdjęcia będą kiepskiej jakości. Po wielu próbach ustaliłem optymalne ustawienia aparatu:
Rozdzielczość - zawsze maksymalna dostępna. Lepiej mieć za dużo szczegółów niż za mało, pliki zawsze można później zmniejszyć.
Tryb HDR - włączony. Dramatycznie poprawia czytelność tekstu, zwłaszcza gdy na stronie jest mieszanka tekstu i obrazów.
Stabilizacja - obowiązkowo włączona, nawet przy korzystaniu ze statywu. Eliminuje drobne drgania, które mogą rozmazać tekst.
Tryb makro - przydaje się przy skanowaniu drobnego tekstu lub detali. Wiele nowszych telefonów ma dedykowany obiektyw makro, warto z niego korzystać.
Ostrość - najlepiej ustawić ręcznie, fokusując na tekst. Autofokus czasem "gubi się", zwłaszcza przy jednolitych fragmentach strony.
Format - jeśli twój telefon oferuje format RAW, używaj go do skanowania ważnych materiałów. Daje znacznie większe możliwości późniejszej edycji.
Techniki skanowania różnych typów książek
Różne książki wymagają różnego podejścia. Miękkie, łatwo otwierające się publikacje to pestka - wystarczy położyć je na płaskiej powierzchni. Gorzej z twardymi oprawami czy nowymi książkami, które "walczą", żeby się zamknąć.
Dla książek, które nie chcą leżeć płasko, używam dwóch metalowych linijek lub pasków pleksi jako obciążników. Kładę je na marginesach stron, zostawiając tekst odsłonięty. Na początku martwiłem się, czy nie uszkodzę książek, ale przy odrobinie ostrożności metoda jest bezpieczna nawet dla delikatnych publikacji.
Najtrudniejsze są stare, kruche książki z pożółkłymi stronami. Tutaj kluczowe jest oświetlenie - unikam bezpośredniego światła, które tworzy refleksy. Zamiast tego używam rozproszonego światła z możliwie jak największej powierzchni. Pomocna może być też zmiana kąta skanowania oraz eksperymenty z balansem bieli w aplikacji.
Postprodukcja - korekta skanów na telefonie
Same zdjęcia to dopiero połowa sukcesu. Teraz czas na obróbkę. Większość aplikacji skanujących oferuje podstawowe narzędzia do korekty, ale czasem warto pójść dalej.
Po skanowaniu zawsze sprawdzam kontrast i ostrość. Zwiększenie kontrastu sprawia, że tekst jest bardziej czytelny, szczególnie na starszych, wyblakłych stronach. Z ostrością trzeba uważać - lekkie wyostrzenie pomaga, ale przesada daje nieprzyjemne artefakty wokół liter.
Dla stron z ilustracjami czy wykresami reguluję też nasycenie i balans kolorów. Często oryginalne kolory w książkach są już wyblakłe, a odpowiednia korekta może przywrócić im życie.
Jeśli zależy mi na idealnej jakości, czasem eksportuję skany do aplikacji Snapseed lub Lightroom Mobile, gdzie mam więcej opcji edycji. Zazwyczaj jednak wbudowane narzędzia w aplikacjach skanujących są wystarczające.
Organizacja i przechowywanie zeskanowanych materiałów
Skanowanie to jedno, ale równie ważne jest sensowne przechowywanie materiałów. Po kilku miesiącach chaosu opracowałem system, który sprawdza się znakomicie.
Przede wszystkim nazywam pliki według schematu: [Autor]_[Tytuł]_strony[zakres].pdf. To banalne, ale ułatwia późniejsze wyszukiwanie. Dla książek, które skanuję w całości, dodaję też spis treści jako osobny dokument PDF.
Do przechowywania używam kombinacji Google Drive i lokalnego dysku zewnętrznego jako kopii zapasowej. Ważniejsze materiały dodatkowo zapisuję w formacie EPUB lub MOBI, żeby łatwiej było je czytać na czytniku.
Aplikacja CamScanner oferuje też własny system przechowywania w chmurze z zaawansowanym wyszukiwaniem tekstu. Działa świetnie, ale jest zależny od subskrypcji, więc nie polecam go jako jedynego rozwiązania.